Kiedy tworzono państwo Polskie tysiąc lat temu, poza głupkowatą wiarą w drzewa i słońce praojcowie wyrzekli się chyba również logiki. Przynajmniej świadczą o tym późniejsze dokonania naszych władców. Historia kraju nad Wisłą uczy, że nigdy nie może być tak źle by nie było gorzej i że nie należy narzekać na rządzących, bo przyjdą po nich głupsi.
Nawet jak w cudownym zrządzeniem losu zdarzało się, że zarządzał nami jakiś Litwin, Szwed lub Wetting czy Batory z Siedmiogrodu i odbudowywał państwo z ruin, to w jego miejsce przychodził rodzimy zbawca narodu i niszczył to, co zbudował poprzednik. Taki los — taka karma
Naród od przegranych powstań.
Jako społeczeństwo do tej pory robimy wszystko by zniszczyć to, co mamy.
Mamy demokracje — zdeptać.
Mamy gospodarkę — zburzyć.
Mamy dyplomację— skompromitować.
Obojętnie czy teraz, czy 60 lat temu.
Nikt nie jest groźniejszy dla Polski niż sami Polacy.
Kiedy interes naszego własnego kraju mówi ze trzeba wyjść na ulice — siedzimy w domach. Kiedy trzeba budować my wychodzimy na ulice. Kiedy trzeba się zjednoczyć to się dzielimy, a jak godzić – kłócimy.
A kiedy trzeba zmienić rządzących, okazuje się, że, nie ma na kogo.